Facebook ikonka prawy margines

Stefan Hertmans „Wojna i terpentyna”

,
Stefan Hertmans „Wojna i terpentyna”

Ta proza błyszczy jak diament wygrzebany spod hałdy popiołu. Jest cennym klejnotem w skarbie literatury światowej - to są słowa Janusza Majewskiego, jednego z najlepszych polskich reżyserów filmowych. Zgadzam się z tym, że nigdy nie wiemy co los może przynieść każdemu z nas w jakimś czasie i okolicznościach, na które nie mamy wpływu.
„Wojna i terpentyna” łączy życie z malarstwem. Już na początku książki opis  zachowań babci i dziadka Stefana Hertmansa przypomina życie moich rodziców, którzy także bardzo się kochali:  Zrośnięci jak dwa stare drzewa, które przez dziesiątki lat przedzierały się nawzajem przez swoje korony w walce o skąpe światło, wiedli proste życie, przerywane jedynie nieskrępowaną wesołością córki, ich jedynego dziecka. Dni znikały w fałdach rozproszonego czasu. On malował.

Hertmans przez ponad trzydzieści lat przechowywał i trzymał w zamknięciu zeszyty, w których jego dziadek niezrównanie starannym i pięknym pismem notował swoje wspomnienia. Urbain miał wtedy 90 lat i przeżył dwie wojny światowe. Nie umiem jak on malować, ale piszę wiersze, które po tylu latach wypływają z mojej głowy.

„Ona i kwiaty”
Gdy siadywała na drewnianej ławce wśród kwiatów
była taka drobna i krucha jak filiżanka z najcieńszej porcelany.
To były jej kwiaty. Brzęczały pszczoły w pomarańczowych nagietkach
i płomiennie słonecznych nasturcjach. Jej siwe włosy królowały
nad morzem astrów otaczających strzelające do góry dumne irysy.
Mama i astry : małe i duże i białe i fioletowe i czerwone i różowe
i takie z fantazją i takie proste.
Nie hodowała nigdy róż ; bała się kolców.
Mama i astry to moje dzieciństwo, mój dom
a  jesienie to smak lata i szczęście.
Było, minęło…

Urbain Martien, był malarzem kopistą, wielbicielem Tycjana, Rubensa i to on brał udział  jako żołnierz w I pierwszej wojnie światowej. Miał ogromne szczęście, że walcząc przeciwko Niemcom przeżył i opisał wojenny koszmar. Jest wiele książek o ludzkich tragediach  w czasie tej wojny, tylu poległych, a on opisuje wszystko z takimi szczegółami, których nie można znaleźć w Internecie. Książka „Wojna i terpentyna” mobilizuje do opowiedzenia o swoich własnych przeżyciach. Kiedy Stefan Hertmans przeczytał wszystkie zapiski dziadka postanowił obejrzeć w Belgii i Holandii wszystkie miejsca, gdzie były te straszne walki. Jeździł do Brugii, do Bazyliki Św. Krwi, gdzie jego dziadek nosił „złotą świecę”, do Dinant, aby obejrzeć Cytadelę itd.  Oczywiście teraz wszystko wygląda inaczej niż w latach 1914 -1918, ale zostało wiele pomników. W 2006 r. zwiedziłam Brugię, Brukselę, cytadelę w Dinant. Muszę przyznać, że wszystko co się widzi realnie zostawia o wiele większe wrażenie niż fotografie.
Myślę, że każdy z nas powinien  spełniać swoje marzenia i rozwijać talenty. Nigdy nie wyrzucać starych fotografii i listów, bo może kiedyś nasze dzieci i wnuki będą chciały odwiedzić miejsca, gdzie żyli ich przodkowie.

Maria Kantor DKK „Liberatorium”MBP w Jaśle

Książka dostępna w Wypożyczalni dla Dorosłych, Filii nr 2 i Filii nr 3.